domów dla ponad 2 milionów ludzi i obejmujące masywne 200 km² południowo -zachodniej strony Johannesburga, Soweto jest epicentorem kultury i społeczności, a być może najczystszym optycznym optycznym optycznym optycznym Co to oznacza, że jest w Południowej Afryce.
Nasze Tuk-Tuk Burbles i odbijają się przez ciasne zaułki i szerokie ulice Soweto, największego i najstarszego miasteczka Południowej Afryki.
Gdy idziemy, nasza kierowca Thando-lokalna Soweto-mówi nam przez nasze otoczenie, choć zazwyczaj przerywa ją radosne pozdrowienia „ostre ostre!” i fale od przechodniów.
Wkrótce machamy z tyłu i rozśmieszające się z fliving, które zbliżają się do błotnistych krawężników, gdy powiększamy.
Thando umiejętnie prowadzi nasz jasnożółty robak wokół dziur i otwarte dreny, które rozszczepiają drogę jak głębokie blizny.
I chociaż są tu teraz uśmiechy i fale, możesz powiedzieć, że nie zawsze tak było.
Mroczna przeszłość Soweto i okropności, które te ulice widziały, spowodowały najgłębsze blizny ze wszystkich.
Kliknij tutaj, aby cieszyć się naszym filmem Soweto na YouTube.
Soweto – miasto w mieście
W latach 30. – 10 lat przed oficjalnym rozpoczęciem apartheidu – rząd Republiki Południowej Afryki zaczął oddzielić Czarnych Afrykanów i odnieść ich od Johannesburga. Tak zaczęło się „Townships” i geneza Soweto.
Townships – ogólnie wymuszone slumsy – na południowy zachód od miasta stały się znacznie bardziej zaludnione i zamazane granice.
W 1959 r. Rząd wymyślił odrażającą koncepcję konkurencji, aby wymienić ten obszar. Jakby rzeczy nie było wystarczająco nieludzkie.
Soweto był zwycięskim pseudonimem, pochodną południowo -zachodnich miasteczek. To styl akronimiczny, który można znaleźć w Nowym Jorku. Pomyśl Soho, Dumbo lub Nolita.
Ale nazwa Soweto utknęła.
Odkrywanie Soweto z wycieczkami Lebo Tuk-Tuk
Lebo Malepa, właściciel i założyciel Lebo’s Soweto, po raz pierwszy zaczął prowadzić wycieczki z miasteczka – dzielnicy, w której dorastał – na przełomie wieków.
Widział autobusy turystów dotyczących Soweto o tym, co postrzegamy jako turystykę ubóstwa podczas sprzedaży rzemiosła w Hector Pieterson Memorial, tuż przy drodze od domu Nelsona Mandeli.
Lebo podjęła decyzję, że odwiedzający muszą zobaczyć prawdziwe Soweto i dowiedzieć się o życiu tutaj, zamiast patrzeć w okna instruktora w ludziach, których nigdy nie spotkaliby poniżej.
Stamtąd rozpoczął wycieczki rowerowe Soweto, zbliżając turystów jeszcze do swojej społeczności, a następnie przekształcił dom rodzinny na północnym zachodzie miasteczka w hostel.
W dzisiejszych czasach Lebo ma również tuk, które prowadzą wycieczki w Soweto. Wycieczki zabierają cię dodatkowo do okolicy, niż chodzenie lub jazda na rowerze może, ale nadal pozwalają poczuć etos miasteczka.
Miejscowi rozpoznają jasnożółte tuk-tuk i dobrze reagują odwiedzającym, wiedząc, że pieniądze pozostają w Soweto i że zamiar przybycia tutaj jest dobry. Anegdotycznie słyszymy historie od mieszkańców, którzy czuli się zły na trenerów związanych z Soweto; Czuli się jak zwierzęta w zoo.
Ale dzięki wycieczkom Lebo jest jakoś inaczej. Czujesz się o wiele bardziej połączony.
Z plecaków Lebo Thando prowadzi nasz Tuk-Tuk przez wiele różnych części Soweto, często zatrzymując się tam, gdzie możemy się wydostać, a Thado mówi nam więcej o życiu tutaj.
Ciekawe dzieci podchodzą do nas, chcąc pięć lub nawet uścisk. Inni wspinają się na nasz pusty tuk-tuk z bezczelnym uśmiechem.
Zostaliśmy zabrani do najbiedniejszych części miasteczka. A biorąc pod uwagę, że Soweto nie miał władzy dopiero w latach 80., życie tutaj jest co najmniej trudne. Ulice to zwykłe zakurzone ścieżki, a domy nie są więcej niż kilka kawałków falistego metalu.
Mimo to ludzie się uśmiechają i są gościnni, ich dzieci są zdrowe i czysto ubrane, a poczucie wspólnoty jest silne.
Chociaż ubóstwo jest wyraźnie problemem, daremność nie jest.
Dom bohatera
Kulminacją naszej wycieczki do domu Nelsona Mandeli. Jest na popularnej ulicy – Vilakazi Street. To jedyna ulica na świecie, na której mieszkało dwóch laureatów Nagrody Nobla. Zarówno Mandela, jak i Desmond Tutu pochodzili z Soweto.
Dom Mandeli jest interesującym muzeum jego życia, choć jeśli chcesz pełniejszą historię o nim, muzeum apartheidu bliżej miasta ma więcej.
Dom ma wiele informacji o partnerze Nelsona Winnie. W rzeczywistości spędziła tu o wiele więcej czasu samotnie z ich córkami, gdy był w więzieniu, regularnie atakowany przez policję. Za meblami kryją się historie, podczas gdy oficerowie strzelali do domu z ulicy.
Przerażające historie i te, które wszyscy musimy wiedzieć.
Po powrocie w Lebo Place for Tea and A Tale
Wracamy do domu Lebo, naszego jasnożółtego Tuk-Tuk, zmotoryzowanego Pac-Mana, unikając lewej i idealnej z przeszłymi duchami.
Nadszedł czas na obiad, wspólny romans w barze ogrodowym po drugiej stronie ulicy. Gotowanie na otwartych pożarach, znaczne poczerniane garnki są pełne gulaszu, a BUffet warzyw uprawianych w ogrodzie Lebo.
Jest tu nawet bar, który sprzedaje lokalnie wykonane Soweto Gold Lager.
Po raz pierwszy nasz czas jest idealny. Jesteśmy w Soweto na ostatni czwartek miesiąca, a w Lebo, co wskazuje na opowiadanie historii.
Siedzimy przy wielkim ognisku, popijając nasze złota Soweto i słuchamy Antoinette Sithole opowiedz jej historię. Siostra Hectora Pietersona, Antoinette, była tam w dniu, w którym zmarł 16 czerwca 1976 r. – jedno z najważniejszych wydarzeń podczas apartheidu.
Hector został zastrzelony. Miał zaledwie 12 lat.
Słyszenie Antoinette opowiada swoją historię w tym otoczeniu i w tym miejscu jest zarówno nawiedzająca, jak i wzmacnia. Chciałbym tylko być tutaj w ostatni czwartek miesiąca.
Fotografia Sama Nzima z ciała Hectora, która jest porywana przez Mbuyisa Makhubo z Antoinette, stało się ikoną powstania i doprowadziło do międzynarodowego potępienia rządu Vorster.
Soweto – dużo więcej niż tylko slums
Wiele osób, które słyszą o Soweto, ale nie widziały tego własnymi oczami, może myśleć o tym jak o miasteczku pełnym ubóstwa i smutku.
To o wiele więcej.
Jest tu niezwykłe poczucie wspólnoty. I to poczucie, że miejscowi są gotowi się podzielić. Słyszenie historii z ust ludzi, którzy faktycznie przeżyli apartheid, jest o wiele bardziej znaczące niż czytanie go w książce.
Przemysł turystyczny w końcu staje się idealny i pozwala wizji tych takich jak Lebo, aby coś dobrego pochodzi z ciemności, która przyniosła miasteczki.
Restauracje i bary, szczególnie na ulicy Vilakazi i wokół niego, oferują dosłownie smak miasta. Biała winiarnia jest dobrym przykładem – serwując standardowe potrawy, takie jak kłusaki jagnięce, wątróbki z kurczaka, Oxtail, Mogodu (lamanek) i Hardbody Chicken – znany również jako Mleqwa.
I oczywiście jest wybór wspaniałego białego wina, którego można się spodziewać w Południowej Afryce. Mają tutaj nawet dobre kubańskie cygara!
Oczywiście istnieją tutaj jasne i konfrontacyjne oznaki ubóstwa, ale poczucie wspólnoty, godności i prawdziwego szczęścia jest wyjątkowo silne.
To prawda, że miasteczka są nadal symbolem białego ucisku, ale są również jedną z czarnej dumy.
Aby uzyskać znacznie więcej naszych historii z Południowej Afryki, kliknij tutaj.
Podróżowaliśmy jako media z turystyką z RPA.